Gorące, chorwackie lato 2019. Leżąc na kamienistej plaży w okolicach Splitu, czuję jak się roztapiam i zatapiam w morze kamyczków. Już sama myśl o przejściu kilku kroków w kierunku ochładzającej wody, jest niesamowicie męcząca. Mimo wszystko, ostre szczyty schodzące do toni Adriatyku niezwykle przyciągają. Marzy mi się Dinara, najwyższy szczyt Chorwacji. Lecz czy jest to możliwe w połowie upalnego lata?
Po półtoragodzinnej podróży, zostawiamy auto w miejscu gdzie kończy się asfalt. Na drodze zagubionej wśród zarośli i kilku głucho zamkniętych domków. Parkujemy obok jedynego samochodu widocznego w okolicy. Oczywiście, to inni Polacy. Posmarowani grubą warstwą kremu z filtrem, skryci pod dużymi rondami kapeluszy lub czapek, ruszamy obciążeni kilkukilogramowym ładunkiem wody.
Spod stóp uciekają jaszczurki wylegujące się na słońcu. W wysokiej trawie przemknął wąż, a na liściach przysiadły kolorowe ważki. Wokół nie ma nikogo innego. Jak tylko można sięgnąć wzrokiem, Góry Dynarskie są tylko dla nas.
Ścieżka prowadząca na Dinarę jest dobrze widoczna, dodatkowo znakowana białym okręgiem w czerwonej obwódce. Mijamy ruiny średniowiecznego zamku Dinarić, niegdyś pełniącego rolę strażnicy broniącej kraju przed tureckimi wojskami. Warto poświęcić chwilkę na rozejrzenie się po fortecy, choć my zrobiliśmy to w drodze powrotnej, aby jak najbardziej wykorzystać wczesną godzinę i szybko uchodzący „chłód” poranka. Podobnie zrobiliśmy z położonymi nieopodal jaskiniami. Szata naciekowa nie zwala z nóg, lecz przyjemny chłód roztaczający się w jej wnętrzu skłania do zatrzymania się tam na chwilę. Trzeba pamiętać, że jesteśmy tam tylko gośćmi i nasze zachowanie w środku nie może spłoszyć jej mieszkańców. A grota jest licznie zamieszkiwana przez nietoperze.
Po kilkudziesięciu minutach dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Zarówno wariant w prawo, jak i w lewo doprowadzi na Dinarę. Tutaj znajduje się też jedyne źródło na szlaku.
Odbijamy w lewo, łagodnym trawersem trawiastego zbocza. Nie ma ucieczki przed słońcem. Wytchnienie daje cień kapelusza i kolejne łyki coraz cieplejszej wody.
Po niecałej godzinie dochodzimy do schronu. To niewielki, drewniany budynek mogący zapewnić awaryjne schronienie. Mimo to, wnętrze nie zachęca do odwiedzin.
Niczym roztopione zegary Dali’ego, zagubieni w rachubie czasu spędzonego na szlaku, zaczynamy ostrzejsze podejście. Marzymy, że to już ostatnie i za chwilę znajdziemy się na szczycie. Nic bardziej mylnego.
Na niewielkiej łące znaleźć można niewielką chatkę i… ogromny hak z zakręcanym karabinkiem. To koniec via ferraty, turystycznej drogi ubezpieczonej stalową liną, prowadzącej skalnym urwiskiem otwierającym się poniżej. (Choć prace wyglądały na mocno zaawansowane, nie udało mi się znaleźć informacji o otwarciu drogi) W chatce, oprócz zapachu smarów i chemikaliów używanych do kotwienia stalowych elementów w skale, znaleźliśmy księgę wejść na Dinarę. Widać po niej, że szczyt sezonu przypada na maj – czerwiec i wczesną jesień. Latem tylko pojedynczy śmiałkowie podejmują atak szczytowy na najwyższą, chorwacką górę.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Pofalowanym łąkami, gdzie warstwy skał przeplatają się z trawami, ruszamy w dalszą drogę. Mijamy wyschnięte kosówki, by rozpocząć ostatnie podejście. Końcowy fragment, najbardziej stromy z całego szlaku, wprowadza na wydłużony wierzchołek. Napis na kamieniu ogłasza sukces Dinara! Nieopodal ustawiono krzyż, tabliczkę z nazwą i wysokością (1831 m n.p.m.) szczytu oraz skrzynkę, w której umieszczono pamiątkową pieczątkę.
Z wierzchołka roztacza się panorama na ogrom pasma Gór Dynarskich. Trasa na szczyt zajęła nam około 5 godzin.
Schodzimy drugim wariantem. Prowadzi on wzdłuż głębokiego kanionu, którego białe ściany skalne robią duże wrażenie. Przez pasterskie łąki dochodzimy do rozwidlenia szlaków i znaną trasą schodzimy do samochodu.
Przez cały dzień w górach nie spotkaliśmy nikogo. Zdecydowaną część trasy pokonuje się w pełnym słońcu. Nakrycie głowy, krem z filtrem i zapas wody to niezbędnik w plecaku chorwackiego turysty górskiego. Mieliśmy ok. 3 litry wody na głowę i jest to niezbędne minimum. Oprócz mijanego dość nisko źródła, nie ma innej możliwości dobrania lub dokupienia wody. Warto wyruszyć jak najwcześniej żeby skorzystać z niższych temperatur i mieć jak najwięcej czasu na spokojne zdobycie Dinary i podziwianie panoramy gór Dynarskich.
Tylko kilka kilometrów od podnóża Dinary, swe źródło bierze Cetina, jedna z większych chorwackich rzek. Swój początek bierze w głębokiej, prawie pionowo wchodzącej w teren, zalanej jaskini, tworząc malownicze jezioro na powierzchni. Warto być tu od rana by zajrzeć wgłąb toni wody. Nisko zawieszone słońce po południu, nie powala na zobaczenie tego niezwykłego miejsca w pełnej krasie.