Nieznany fyrtel Gór Stołowych:
Zawory

Jak zwykle długi, sierpniowy weekend minął pod znakiem długaśnych kolejek chętnych do postawienia swojej stopy na Trzech Koronach, Śnieżce czy w labiryncie Błędnych Skał. Gdy teraz napiszę, że ja też spędziłem ten czas w Górach Stołowych, pewnie chwycicie się za głowę. Szczególnie jeśli dodam, że spotkałem tylko pojedyncze osoby. I wcale nie wstawałem przed świtem. Po prostu odkryłem rejon Gór Stołowych, o którym mało kto wie i zupełnie się go nie spodziewa w tym miejscu.

Góry Stołowe to nie tylko Błędne Skałki i Szczeliniec – zlokalizowane w parku narodowym. Góry te nie kończą się nawet na Skalnych Grzybach ukrytych w lesie na wschód od Karłowa. Pasmo to rozciąga się również w Czechach, a nawet wraca w granice Polski. Daleko na północnym zachodzie od Kudowy, w okolicach Mieroszowa, Krzeszowa i Chełmska Śląskiego. Nosi tam nazwę Zaworów i zgodnie ze swoją nazwą zamyka to pasmo.

W Zaworach próżno szukać piaskowcowych wież wznoszących się w niebo i skalnych labiryntów, które przyciągają tłumy do Karłowa. Zza szyby auta, teren ten wydaje się zwykłym, pofałdowanym lasem, który nie wyróżnia się niczym szczególnym od otaczających go pagórków. Dzięki temu, możemy poczuć się eksploratorami, którzy łatwo zachwycą się nieoczywistym pięknem tego rejonu Polski.

Odkrywanie kart Zaworów rozpocznijmy na północy. To właśnie tam wznosi się zapierające dech w piersi… barokowe opactwo Cystersów w Krzeszowie. Przepych, ozdoby, rzeźbienia i złocenia wylewają się z murów kościoła, tworząc ogromny kontrast ze spokojnym i cichym miasteczkiem wzniesionym poza klasztornym murem. Zainteresowanych perłą architektury, zapraszam na ciekawy materiał przygotowany przez autorów bloga Architecture Is A Good Idea:

Opactwo w Krzeszowie

To teraz już przenosimy się w góry. A właściwie… pod samotną skałę, która zwiastuje, że wchodzimy w świat zaczarowanych form Gór Stołowych. Czarcia Maczuga wznosi się wśród pól Gorzeszowa. Po horyzont falują zboża, lasy, a to jedyna forma skalna w zasięgu wzroku. Robi niesamowite wrażenie.

Skała od wieków wzbudzała zainteresowanie, próbowano wytłumaczyć sobie jak znalazła się w tym miejscu. Powstała nawet legenda… W XIII wieku cystersi rozpoczęli budowę wspomnianego już klasztoru w Krzeszowie. Diabeł, który zamieszkiwał pobliskie góry rozzłościł się i postanowił zburzyć nowe opactwo. Chwycił największy kamień jaki znalazł i pod osłoną nocy ruszył w kierunku Krzeszowa. Ciężar głazu przytłoczył nawet samego diabła, który ciężko dysząc nie zauważył zbliżającego się świtu. W Gorzeszowie kur wskoczył na płot i zapiał, obwieszczając nadejście poranka. Przerażony diabeł wyrzucił głaz, a sam skrył się w górach. Odtąd ludzie zaczęli tajemniczy głaz nazywać Czarcią Maczugą lub Czarcim Głazem.

Wzrok przykuwa jeszcze jeden detal – tablica z datami 1813 – 1913. Umieszczono ją w setną rocznicę Bitwy Narodów pod Lipskiem. Potyczka była największą klęską wojsk napoleońskich, a przyniosła umocnienie przeciwników Francji, w tym Królestwa Prus, na którego terenie znajdował się monument.

Kilkanaście minut drogi, przeniesie nas z kart historii wprost do… baśni! Już sama droga jest bajkowa. Szeroka, szutrowa droga wije się wśród pól i w przyjemnym cieniu drzew. Przewodnikiem na niej jest królik, który prowadzi nas do krainy czarów. A po drugiej stronie lustra… żyją krasnoludki! Jeśli myślisz, że zaczynam opowiadać bajki, to chyba nie znasz Głazów Krasnoludków!

Za siedmioma górami i siedmioma lasami, był długi skalny mur. A w murze tym zaczęły żyć krasnoludki. Były zdolnymi rzeźbiarzami, więc po okolicy szybko rozległ się stuk młotków i dłut. Z nieforemnych, piaskowcowych kamieni zaczęły wyłaniać się sylwetki grzybów, zwierząt, skalnych wieżowców i okrętów. W tym niezwykłym lesie ogranicza nas tylko własna wyobraźnia. A jeśli dobrze się wsłuchacie, to może też usłyszycie stuk młotków?

Królik – przewodnik potwierdza, że lepiej dojechać w to miejsce od strony Gorzeszowa. Droga jest w zdecydowanie lepszym stanie.

O kolejnym miejscu wiadomo niewiele. Kiedyś też rozlegał się tutaj stuk młotków, bo wydobywano tu piaskowiec. W skale natrafiono na systemy jaskiń. Obecnie Jaskinie Kochanowskie są porzucone, zarośnięte i niestety zaśmiecone. Do ciekawego miejsca nie prowadzi żaden drogowskaz, a jest ono wyłącznie napomknięte przy tablicy opisującej średniowieczny stół sądowy, chyba największą atrakcję Kochanowa. A to właśnie jaskinie były dla mnie największym i najbardziej niespodziewanym odkryciem wyjazdu na północny skraj Gór Stołowych.

Polna droga prowadząca w kierunku jaskiń

Przedzieranie się do nich, przypomina wyprawę do tropikalnej dżungli i wynajdywanie ścieżki wśród gigantycznych paproci, pokrzyw i innego zielska. Można poczuć się jak odkrywca. Czy kolejna ściana skalna przyniesie otwór jaskini? A może tylko wnękę pod przewieszoną skałą? Chłód wypływający z czarnej otchłani przyjemnie kontrastuje z rozgrzaną łąką, na której byliśmy niedawno. Zalana słońcem zieleń i smolista ciemność pod nią.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Choroba nizinna (@chorobanizinna)

Z racji, że jaskinie nie są zagospodarowane turystycznie, wchodzisz do nich na własną odpowiedzialność! Latarka jest konieczna, a z uwagi na niskie stropy, kask jest bardzo przydatny!

Serio. Trzeba mocno uważać na głowę

Jeśli zastanawialiście się, gdzie rezydował wspomniany wcześniej diabeł, bardzo możliwe, że swe leże uwił w Czartowskich Skałach. To miejsce akurat jest dobrze opisane, a z drogi trafimy do niego prowadzeni drogowskazem. Przy okrągłej wiacie można zostawić auto i ruszyć na kolejną eksplorację! Liczne ścieżki wiją się i obchodzą niemal pionowe ściany wyrastające z leśnej ściółki. Jedne są wygładzone, niczym kamień w wartkim strumieniu, a w innych można doszukać się jęczących twarzy diabłów. Czy to one próbowały zrzucić maczugę na Krzeszów? Możemy się tylko domyślać…

Czartowskie Skały

Leave a Reply